Zielony las.

Charles

- I będziesz dziecko uczyć, jak to się do małp upodabnia.- zażartował. Sam lubiał po drzewach chdzić, więc napewno będzie jej towarzyszył.

Natalie

- Może niekoniecznie. Może moja mamusia z nim zostanie. - stwierdziła, uśmiechając się drwiąco. - Na pewno będzie wniebowzięta.

Charles

- No napewno.- wyszczerzył się do dziewczyny.- Twoja mama na pewno Ci pomoże.- zapewnił z chichotem.

Natalie

- Nie śmiej się ze mnie. Nie wybierałam jej sobie. - stwierdziła, wywijając usta w podkówkę. - Wszyscy się z niej śmieją, a ona po prostu jest... mało delikatna.

Charles

- Dobrze, że Ty jesteś inna.- stwierdził.- Ale mam nadzieję, że taka już zostaniesz.- dodał szybko szczerząc się.

Natalie

- Nie, specjalnie dla ciebie upodobnię się do mamusi. - stwierdziła, tłumiąc śmiech. - Jeśli tak ładnie mnie prosisz, nie ma sprawy.

Charles

- O to będziesz szukać ojczyma dla dziecka. Ja się rzucam pod pociąg.- zasmiał się.

Natalie

- Nie ma mowy. - odparła, udając, że uwierzyła. Przyciągnęła chłopaka do siebie. - Teraz już cię nie puszczę i nigdzie się nie wybierzesz.

Charles

- Szkoda, a już taki plan miałem. Ułożony plan skoku.- przyznał szczerząc się. Zmierzwił dłonią włosy.

Natalie

- Nie w tym życiu. - stwierdziła, wytykając mu język. - Chyba że chcesz przyrosnąć do ziemi, bo jeśli będziesz tak ciągle stać, to może się zdarzyć.

Charles

Zaśmiał się pod nosem, po czym usiadł obok niej. Wyszczerzył się dumnie do dziewczyny.

Natalie

- Chyba w tym momencie powinnam Ci pogratulować. - stwierdziła. - No to gratuluję. - uśmiechnęła się jak dumna mama. xd

Charles

- Dziękuję.- skinął szczerząc się. Udał bardzo szczęśliwego z tego powodu, że go pochwalono.

Natalie

- Nie ma za co. - oznajmiła, kładąc głowę na jego ramieniu. - Mogę ci w nagrodę poczytać bajeczkę na dobranoc. - stwierdziła, zerkając w przestrzeń. Zachód słońca, jej ulubiony fragment dnia. Patrzyła na niego jak zaczarwana.

Charles

- Tak? No to Czerwonego Kapturka, poproszę.- powiedział smiejąc się cicho. Zgarnął włosy z twarzy dziewczyny.